
Jakie rękawiczki na narty?
Zbliża się wyjazd na narty. Kompletujemy sprzęt dla rodziny i okazuje się, że dzieci wyrosły z kurtki, spodni, butów narciarskich. Sprawdzamy rękawiczki narciarskie, dzieci i niestety, te też są ledwo- ledwo. Trzeba kupić nowe. Niektórzy decydują, że ten wyjazd dzieci muszą jakoś przejeździć w tych ledwo- ledwo rękawicach.
Opowiem Wam z perspektywy mamy oraz instruktora, jak takie, za małe rękawiczki wpłyną na wasz wyjazd.

Z pozycji mamy.
Cały rok składacie pieniądze na wymarzony kurort narciarski. Pierwszy dzień: jest piękna pogoda. Wasze dziecko co chwilę zdejmuje rękawiczki, bo jest mu gorąco, lub po prostu są niewygodnie. Wy co chwilę zwracacie dziecku uwagę: – Załóż rękawiczki, bo zmarzną Ci ręce! Dziecko niestety ma problem z ich założeniem. Zamiast jeździć, co chwilę stajecie i pomagacie je zakładać. Za każdym razem jest coraz trudniej, bo ręka jest spocona i opiera się skutecznie przed założeniem na nią czegokolwiek. Za 10 minut powtórka sytuacji. Znów upominacie dziecko, znów przerwa, znów zmaganie się z materiałem. Cały dzień upływa pod dyktando zakładania rękawiczek. Koszmar.
Kolejny dzień wyjazdu. Dziś sypie śnieg, do tego mokry i jest wyjątkowo wietrznie i zimno. Dziecko wprawdzie nie zdejmuje rękawiczek co chwilę, bo faktycznie jest zimno, jednak jego rękawiczki zaczynają przemakać. Wy po pewnym czasie słyszycie: – Zimno mi w palce, rękawiczki mi przemokły. Znów trzeba rozwiązać problem. I co zrobić, trzeba zejść ze stoku lub pozwolić, aby dziecko kontynuowało jazdę i marzło. Sytuacja bezsensu, wręcz beznadziejna. Idziecie więc do knajpy na stoku suszycie nieszczęsne rękawiczki. Tracicie znów cenny czas, bo mimo, że jest średnia pogoda warun okazał się świetny do jazdy, a gdy suszyliście rękawiczki akurat wyszło piękne słońce. Gdy zdecydujecie, aby dziecko mimo wszystko jeździło w mokrych rękawiczkach i tak przyjemność z szusowania średnia, bo ciągle będziecie słuchać, że dziecku zimno, a wy będziecie się zastanawiać czy, aby nie odmrozi sobie palców. I co? Cały wyjazd do wymarzonego kurortu będziecie wspominać z perspektywy rękawiczek. No super!!!
Z pozycji instruktora.
Źle dobrane rękawiczki również instruktorom przysparzają kłopotów. Najgorsze są wełniane, w które zostają zaopatrzone dzieci przez rodziców. (tłumaczenie rodziców: jest pierwszy raz na nartach, jak się spodoba to kupię narciarskie. Gdy mówicie, że właśnie przez rękawiczki dziecko wogóle może nie polubić tej dyscypliny, jesteście prawie zabijani wzrokiem). Jeżeli nie wyłapiemy tych wełnianych rękawiczek w porę, mamy przewalone. Pięć śnieżek i pozamiatane, a może jeszcze jeden bałwan. O ile, jest to godzina zajęć to jeszcze da się przeżyć, jednak, gdy czas szkolenia wydłuża się od dwóch do czterech godzin kursu jest już bardzo nieciekawie. Dziecko marznie, najpierw alarmuje, że jest mu zimno. My instruktorzy nie mamy przy sobie przecież zapasów rękawiczek. Potem zaczynają boleć zmarznięte rączki, pojawia się płacz. Jesteśmy bezradni. Lekcję sam na sam można przerwać i schronić się, kazać dziecku chować od czasu do czasu ręce do kieszeni, czasem sami je grzejemy, skontaktować się z rodzicami, żeby donieśli dobre rękawiczki. W grupie sytuacja jest wogóle nie do ogarnięcia. Cała reszta grupy chce jeździć a my stoimy przed dylematem co dalej. Za małe rękawiczki u małego kursanta, to też dla instruktorów spore wyzwanie. Dzieci zdejmują rękawiczki ciągle. Bo muszą porawić komin, bo kask gniecie, bo coś trzeba wyjąć z kieszeni, bo swędzi pod okiem, itd. Przy lekcji „na solo” da się nad tym jakoś zapanować. Instruktor odwraca uwagę, wkłada jakiś przybór treningowy do ręki i jakoś idzie. W grupie często nie można sobie na to pozwolić lub takie odwracanie uwagi nie wystarcza na długo. Więc zakładamy bez końca rękawiczki jednej osobie i to po walce, bo ręka ewidentnie nie pasuje już do rozmiaru rękawicy i do tego najczęściej jest spocona. Niestety cierpi na tym cała grupa, bo muszą czekać. Gdy, my instruktorzy, mamy wizję, że przez cały tydzień takiego obozu będziemy to robić, to uwierzcie mi bleee.
Przy wszystkich kosztach wyjazdu na narty, wydatek na rękawiczki narciarskie jest niewielki, a daje przyjemność nam, bo nie mamy już problemu i ciągłego szukania rozwiązania. Daje także komfort małemu narciarzowi, który także nie musi myśleć o swoich rękach, tylko może skupić się na jeździe. Więc nauka idzie efektywniej.
Wierzycie już, że rękawiczki mają wpływ na naukę jazdy?
Podsumowanie – zbyt małe rękawiczki.
- Wąskie ściagacze zaburzają prawidłowy przepływ krwi, ręce szybciej marzną.
- Zbyt dopasowane rękawiczki bardzo źle się zakłada.
- Rękawiczki ledwo- ledwo, jak je nazwałam dla potrzeb tego artykułu, szybciej przemakają. Ręce dziecka po zdjęciu rękawic są pomarszczone i wyglądają jak po godzinnej kąpieli.
No dobra a teraz do rzeczy. Jakie rękawiczki narciarskie wybrać?
NOWE CZY UŻYWANE?
Ja sugeruję nowe. Jednak wiadomo każdy zrobi jak uważa.
Zalety nowych rękawiczek:
- ciepłe, chronią przed zimnem
- nieprzemakające
- motywacja do jazdy
- dziecko może samo wybrać model, co dodatkowo sprawia przyjemność
- wszystkie funkcje materiału są sprawne
Wady nowych rękawiczek
- cena
- sezonowość, może się okazać, że będą dobre tylko przez jeden sezon narciarski
Zalety używanych rękawiczek:
- cena, zwykle sporo niższa niż nowych
Wady używanych rękawiczek:
- brak możliwości wyboru wzoru czy modelu
- rękawiczki po starszym rodzeństwie
- używane- ryzyko zarażenia się np. kurzajką lub grzybicą
- brak wiedzy nt. ich eksploatowania, więc nie wiemy czy materiał wytrzyma trudy
- wszelkie podarcia mogą powodować mniejszy komfort cieplny nawet po pięknym ich zaszyciu i zregenerowaniu.
- zleżane – materiał pod wpływem czynników zewnętrznych może ulec zniszczeniu w przyspieszonym tempie.
- sezonowość
Jeżeli macie pomysł na jakieś nowe pomysły na wady i zalety rękawiczek dajcie znać w komentarzach lub mailowo.
Rękawiczki narciarskie czy snowboardowe?
Wszystkie są super, to naprawdę nie ma znaczenia. No chyba, że tak lubimy, że na narty mamy narciarskie a na snowboard snowbordowe. Wśród jednych i drugich można odnaleźć różne ich funkcje dodatkowe. Zależy czego akurat potrzebujemy.
MODELE rękawiczek, a nawet bardziej ich wyposażenie.
O i tu jest spore pole do popisu w wyszukiwaniu wśród pomysłowości firm. Pięciopalczaste, jednopalczaste, z oddzielnym kciukiem i palcem wskazującym (wyglądają jak łapy kraba), łapawice, od razu z uchwytami do kijków, z wycieraczkami do gogli, z dużym kołnierzem, w wywietrznikami, z polem do obsługi smartfona, z ochraniaczami, ze wzmocnieniami po wewnętrznej stronie dłoni, z wewnętrznymi rękawiczkami, z nakładkami. Do wyboru do koloru i naprawdę możecie znaleźć takie jakie tylko Wam pasują i jakie Wam się podobają.
MARETIAŁY z jakich robione są rękawiczki.
Rękawiczki narciarskie muszą spełniać wiele funkcji praktycznych. Przede wszystkim powinny być wodoodporne i wiatroszczelne. Muszą być wykonane z odpornego na przetacia i inne uszkodzenia materiału. Klienci wymagania mają duże a firmy robią wszystko, aby wyjść im naprzeciw. Rękawiczki najczęściej szyte są z: GORE-texu, tkaniny wodoszczelnej i wiatroszczelnej, jednocześnie odprowadzającej wilgoć na zewnątrz. Bajka, jednak w parze za materiałem idzie ich całkiem spora cena. Mogą być szyte ze skóry, z mocnych syntetycznych tkanin w stylu nylon lub poliester. Dalej można znaleźć ultralekkie tkaniny jak np. PERTEX QUANTUM. Dodatkowe wzmocnienia na wewnętrznej części dłoni, ta która najbardziej narażona jest na uszkodzenie są robione z gumy, kevlaru, skóry. Dalej w grę wchodzą materiały typu softshell. Jednak te zwykle są cienkie i dobrze sprawdzają się np. w skiturach lub biegach narciarskich lub na nartach w wyjątkowo ciepłe dni. Jedyna ich wada jest taka, że pod koniec dnia mogą być zwyczajnie mokre od potu. Jednak ja bardzo je lubię i często wykorzystuję. Polar, który trochę odszedł w niepamięć fajnie sprawdzał się jako wewnętrzna rękawiczka. Jest w nich ciepło a pot odparowuje na zewnątrz. Ważne jest także wypełnienie rękawiczki. Najlepszy jest puch? Tak, do rękawic typu łapawice, które mają służyć za ocieplenie i kolejną warstwę na ekstremalne już warunki. Pianka typu EVA, amortyzuje przy upadku, dalej Thinsulate- mikrowłókno i Primaloft imitacja puchu naturalnego.
Jak widzicie sami wybór rękawic może być tak samo trudny jak i samych nart.
ROZMIAR rękawiczek.
Jeżeli nie znamy jeszcze rozmiaru dłoni to trzeba to zmierzyć. Ale jak?

Przy wyprostowanej dłoni mierzymy jej szerokość bez kciuka, jak na zdjęciu powyżej (tu mamy 8 cm.) oraz długość palca środkowego (tu jest 7 cm.) Dodajemy obie te wartości i dzielimy przez dwa.
(A+B):2= rozmiar potrzebnej rękawiczki.
(8+7):2= 7,5
7,5 to jest rozmiar mojej dłoni.
Może być też inny sposób, czyli sprawdzenie w tabeli danej firmy. Oto przykładowa tabela.

Na rękawiczkach nie należy a nawet nie można oszczędzać. Źle dobrane lub za małe mogą sprawić, że długo o nich nie zapomnimy a najbardziej wymarzony wyjazd będzie okropny. Trzeba dopasowywać rozmiarem. Trzeba